Dziecko przez pryzmat własności powinno być wdzięczne za to, że ma matkę. Matka powinna dziecko posiadać, bo inaczej słabiej je kocha. Nie posiadając dziecka nie zrozumiesz ogromnej miłości jaką żywią rodzice do swojego potomstwa. Czy w takim razie nie posiadając własnych dzieci łatwiej jest zrozumieć dziecko matki zaniedbującej je? Czy do miłości wobec dziecka, lub drugiego człowieka, skłania nas tylko “akt własności”?
Musisz wiedzieć, że Twojemu mężowi/partnerowi przysługuje 14 dni zwolnienia na opiekę nad kobieta po porodzie <- tu przeczytasz o tym więcej
Ze swoim dzieckiem jest inaczej – zobaczysz!
Teraz jestem matką. Ale kiedyś byłam tylko wychowawcą. Z dziećmi spotykam się na co dzień – są w różnym wieku. Kiedyś nie byłam pedagogiem z papierkiem o ukończonej magisterce na UJ’ocie i miałam jeszcze mniejsze prawo do posiadania opinii i wypowiadania się na temat wychowania. Zawsze miałam w sobie na to niezgodę. Myślałam sobie przecież: jestem tu – widzę Cię. Słyszę co mówisz do tego malucha. Patrzę na to, czy go przytulasz. Mam kilka wniosków, które muszę zostawić dla siebie – bo NIE MAM DZIECI.
No właśnie… Skoro wokół nas na co dzień toczy się wychowanie, to czy to oznacza, że ktoś kto dzieci nie ma nic o wychowaniu nie wie, do póki “sobie nie urodzi”? Bo w takim razie moim kolejnym pytaniem jest to, co z rodzicami dzieci adopcyjnych – to przecież duże ryzyko dać dziecko komuś, kto o wychowaniu nic nie wie.
Przeczytaj też o tym, dlaczego Matka jest czasem gorsza niż ojciec |
Ze swoim dzieckiem musi być inaczej.
Jeśli nie jest, to chyba znaczy, że nie kochamy go jak swojego, tylko jak cudze. Czyli słabiej i głupiej. Tylko raz zdarza Ci się powiedzieć: “Konsekwencja to klucz do celu, widzę to po dzieciach. Kiedy będę już mieć dzieci (…)” i możesz już przestać mówić, bo usłyszysz “Ze swoimi się tak nie da. Jest zupełnie inaczej. Zobaczysz jak będziesz mieć swoje dziecko. A zobaczysz jak już zachoruje!”. Trochę się obruszysz, może nawet obrazisz na te słowa, ale pewnie z pokorą przyznasz rację – w końcu mówi to do Ciebie rodzic TEGO dziecka. On wie co to życie i miłość, a Ty – cóż – nie.
Mam dziecko na własność więc wiem, co to zmartwienie i troska
To co napisałam wcześniej, to coś z czym nigdy nie mogłam się do końca zgodzić i dopiero teraz jako matka mogę opisać. Gdybym nią nie była, nie miałabym prawa wypowiadać się na temat dziecka nie posiadając go, kto by tego słuchał? W tekście z pełną premedytacją podkreślam ważne słowa. Przeczytaj je teraz.
O “wydobycinach” pewnego dziecka – dlaczego jest w nas tyle zawiści?
Własność to coś, co w pierwszej kolejności daje nam prawo do uznania, że kochamy bardziej. Bez własności jesteśmy tylko biernymi obserwatorami, którzy uczucia wykształcają tylko do pewnego momentu, a potem muszą je powstrzymać – no bo jak tu kochać cudze dziecko z pełnym zaangażowaniem? Ja uważam, że się da. Dowód numer jeden: adopcja. Ktoś może powiedzieć, no tak, ale wtedy to już jest TWOJE dziecko. A ja sobie myślę: mój, to może być co najwyżej pies, a nie człowiek.
O ludziach którzy możliwie, że wiedzą o miłości więcej niż Ty
Na ulicy przy przystanku autobusowym widzisz matkę z dzieckiem. Jest zdenerwowana i chyba pijana, dzieci są brudne. Podjeżdża autobus, do którego wsiadacie razem. Jesteś w środku wcześniej, bo ona wsiadała później. Ona sama już prawie siedzi, ale wciąż targa za rękę malucha, który ma za krótkie nogi, żeby dać radę wdrapać się po tych schodach, bez podpierania się rękami, ale jak ma to zrobić, kiedy matka ciągnąc go przechyla go pod dużym kątem na bok… Ona dalej targa go i wrzeszczy żeby właził, a dziecko beznamiętnie, bez jakiegoś grymasu na twarzy przyjmuje ten stan rzeczy jako normalny i radzi sobie z tym co ma i tak jak może. W końcu zostaje wciągnięte do środka. Cholera wokół jest pełno ludzi. Ale to jest jej dziecko. A ja swoich nie mam. Będzie to po mnie widać, że jestem bezdzietna jeśli się odezwę. Wszyscy wokół też milczą. Czy oni też nie mają dzieci? A jeśli mają, to czy ona wie więcej o wychowaniu i miłości od nich, skoro nic nie mówią?
O rodzicielstwie wyższości przeczytasz TUTAJ |
Skąd biorą się prawdziwe uczucia, miłość do dziecka, troska o drugiego człowieka i kto kocha Twoje dziecko TAK SAMO jak Ty
Znam odpowiedzi na te pytania – pomimo, że ciężko na nie tak po prostu odpowiedzieć. Prawdziwe uczucia biorą się w nas dzięki innym ludziom. Nie ma miłości większej lub mniejszej – nie da się jej stopniować – ona jest lub jej nie ma. Doświadczając życia na co dzień, już od czasu, kiedy wygląda się ze swojego własnego wózeczka uczysz się czuć. Widzisz ojców przytulających dzieci, patrzysz na złość właściciela psa, obserwujesz obojętność lub uśmiech na twarzy kasjerki. W podstawówce wychowawca gratuluje Ci zdobytej czwórki z dumą w głosie, ale pan od matmy wstawia Ci niesłusznie uwagę – czujesz złość. Chłoniesz to jak jesteś traktowany, żeby w przyszłości to wszystko oddać innym ludziom – kolegom, koleżankom, matce, dziadkowi, żonie, mężowi, dziecku swojemu, czy dziecku kolegi… Wychowanie nie kończy się na tym, że w wieku 18 dostajesz dowód, czy kiedy umiera Ci ostatni rodzic i stajesz się dorosłą sierotą. Wychowanie trwa, dlatego możesz budować swoje zachowanie już dużo wcześniej – wszystko co z Ciebie wychodzi w jakiś sposób wychowuje innych. Daje im doświadczenia.
Bezdzietni wychowują dzieci
Na swojej drodze napotykasz nauczyciela, który bez Twoich dzieci byłby wręcz zagubiony – uwielbia je! Cóż to za podejście – 30 dzieci w klasie i wszystkie z radością przychodzą na jej/jego zajęcia! Ciocia Twojego dziecka (a tak naprawdę koleżanka Twojej żony) to jedyna osoba, z którą dziecko chcę zostawać samo, kiedy Ty wychodzisz. Godzinami rysują. Wychowawca w świetlicy, który zajmuje się dziećmi, kiedy Ty pracujesz. Jest oschły, ale niektórym przyda się trochę mniej pobłażania. Chłopcy go uwielbiają. Świetnie gra w nogę, nigdy się nie przygląda – zawsze uczestniczy – ale za kopnięcie kolegi biega się w kółko boiska 30 razy do utraty tchu.
Jakie jest wobec tego zadanie rodzica, skoro ja twierdzę, że wszyscy kochają jego dziecko tak jak on sam? Jest ono najtrudniejsze ze wszystkich i ono należy tylko do niego. Przekazać mu jak najwięcej rodzicielskiej miłości, póki jest na to czas. Nauczyć go szanować innych, kiedy czasem nie szanuje nas samych. Pokazać mu co to znaczy być rodzicem, bo tego nie pokaże mu żaden wychowawca – nie taką ma rolę. Być ostoją i pomocą kiedy życie uczy nas, że nie wszystko można łatwo osiągnąć. Spędzać czas, układać spać, kiedy przyjdzie czas poznać jego drugą połówkę – mając nadzieję, że bycia najlepszym możliwie rodzicem nauczyło się właśnie od nas.
Sylwia
Chcesz przeczytać więcej?
Felietony:
- Matka gorsza niż ojciec
- Cesarka gorsza
- Dlaczego to Wy jesteście najważniejsi – walka o godny poród
- Rodzicielstwo wyższości
Coś krótkiego i lekkiego trochę w krzywym zwierciadle: Co myśli każdy młody rodzic, ale tego nie mówi
Coś zupełnie na poważnie:
- Szukasz lekarza, który poprowadzi Twoją ciążę? Może ten post będzie dla Ciebie pomocny: 6 błędów, których warto unikać przy wyborze lekarza ginekologa
- A tu więcej o 5 rzeczy, o których należy pamiętać wybierając szpital do porodu
- Wiesz już, że będziesz rodziła przez cesarskie cięcie? Więcej przeczytasz tu: Cesarskie cięcie bez cenzury

Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł to:
polub Matkiupadki na facebook
śledź naszą rodzinkę na instagramie matkiupadki
zapisz się do newslettera – otrzymasz darmowy ebook o karmieniu i planowaniu snu noworodka oraz listę wyprawkową do szpitala.
Bardzo mi pomożesz udostępniając ten post, lubiąc go na facebook i komentując.
Jeśli nie wiesz czy warto się dzielić tym co piszę, sprawdź kim jestem. Może mamy podobne podejście do życia 🙂
No i koniecznie kliknij te małe, nieśmiałe ikonki które widzisz tutaj z lewej strony pod tym tekstem i udostępnij 🙂 Bo sharing is caring.
Skomentuj - włącz się do dyskusji
30 Responses
No niby każdy ma prawo do swojego zdania i każdy ma prawo je wypowiadać. Nie wiem tylko, czy każdy ma ochotę wysłuchiwać tego, co inni mają ochotę powedziec. Dobrymi radami piekło wybrukowane, a ocenianie to nienajlepszy sposób wpływania na innych. Dlatego też jestem daleka od wciskania swoich racji innym osobom i sama również takowych nie potrzebuję ?
Racja wiadomo – każdy ma swoją. Inaczej jednak jak ktoś lekceważy innych 😉
Ze swoim jest inaczej. Dwa tygodnie przed moim porodem urodziła moja przyjaciółka. Gdy dała mi swoje dziecko na ręce modliłam się, żeby się rozpłakało i żeby mi je zabrała, bo ogarnęła mnie jakaś panika. Zaczęłam się bać, że nie dam rady. A przyszło jak z automatu 🙂
A no to to oczywiście 😉 Ale po tym jak trzymałaś swoje już pewnie nic nie stanie Ci na przeszkodzie 😉
Dokładnie. Ze swoim od razu wiadomo co i jak.
Według mnie prawo wypowiedzieć ma się każdy, ale są sytuacje które faktycznie ciężko jest zrozumieć nie mając dzieci. Komentarze typu ale to dziecko brudne, na pewno matka o nie nie dba, ewentualnie siedzi to dziecko przed telewizorem czy z komórką w ręku, ciekawe co robią rodzice. Ciężko sobie wyobrazić nie mając dzieci, że czasami ta komórka czy tv daje możliwość wyjścia do toalety w spokoju, a to brudne dziecko było przed wyjściem czyściutkie i pachnące, ale jak to dziecko, jedząc coś, je całym sobą, bawiąc się nie myśli o tym jak wyglądają jego ubrania 😉
Bo wszystko trzeba robić i mówić w szacunku do drugiego człowieka i z dobrą intencją – a nie tylko i wyłącznie w celu bycia niemiłym 😉 Jakbym usłyszała zgryźliwe “Patrz, takie młode a bajki ogląda” – odpowiedziałabym, “Taka stara a kultury za grosz” 😉
Bardzo fajnie piszesz ?
Dziękuję 🙂
Ha! Akurat ostatnio sobie myślałam, jak bardzo denerwujące jest stwierdzenie „nie wiesz co to miłość, dopóki się nie zakochasz”, albo właśnie „będziesz mieć swoje dzieci to zobaczysz”. Kurcze, to znaczy, że nauczycielki nie są do końca kompetentne w swojej pracy? ?
Dzisiaj już pojawiła się ciekawa propozycja zakazania im pracy 😉
A może od razu wprowadzić zakaz pracy nauczycielkom, które dzieci nie mają? 😉
I po problemie ;D
Gdy prawie 3 lata temu bylam w ciąży, pracowałam z dziecmi w klubie malucha z salą zabaw. Dzieci są różne wiadomo.Zdarzały się tacy mali giganci, których wszedzie było pęłno i gdy przychodzili na salę zabaw i nie dostosowywali się do zasad korzystania ze sprzętów, musialam zwracać rodzicom uwagę.Wielu z nich reagowały na moje prośby inni oczywiście że to ich dzieci i oni biorą ospowiedzialność i tylko oni mogą zwracać im uwagę. Niektóre dzieci zachowywaly się naprawdę strasznie a ze strony rodzicow brak reakcji.Ja bylam w ciąży i bałam się że tym dzieciom na mojej zmianie coś może się stać i wtedy rodzicie bedą mieli pretensję do mnie.Pracowałam do 8mies.i niektóre rzeczy bylo mi robić naprawdę ciężko.Obiecalam sobie że jak ja będę miala dziecko zrobię wszystko, aby wychować je dobrze, aby nie dochodziło do podobnych sytuacji, których byłam świadkiem oraz zachowań jakie widziałam.Rzeczywistość jestnak szybko zweryfikowała moje zamierzenia “złotego wychowania”. Ponieważ mój syn to mały uparciuch i ostro broni swojego??? Jednak staramy się wychwycić kompromis ?
Właśnie te starania “wyjdą” na wierzch w najbardziej odpowiednim momencie 🙂 Z uparciuchem trochę powalczycie, ale dzieci to dzieci – muszą się “wybawić” ;D
Ja bym nie dała rady do 8 miesiaca! Uciekłam od dzieciaków w czwartym 😉
Podpinam się pod zdanie Moniki – a jednocześnie nie czuję się zobligowana do wtrącania się w cudze wychowanie – uwazam, że to tylko wpienia rodzica, którego krytykujemy, a nie uczy. Co innego gdy życiu dziecka zagraża jakeiś niebezpieczeństwo – tu nie ma nawet o czym gadać. Każdy musi popełniać swoje błędy wychowawcze – bo czy Ty chciałabyś aby obce osoby na ulicy czy w środkach transportu krytykowały Cię publicznie ,jako matkę?
Z drugiej strony gdy ktoś mi mówi “Ty nie wiesz bo nie masz dziecka” mówię “Ale byłam dzieckiem i wiem, jak to jest”…
Krytyka to nie to samo co posiadanie własnego zdania, a uważam, że na swój temat można mówić co się chce, np. “mam zamiar wychowywać dziecko bez telewizora”, na co słyszymy “bedziesz miala swoje to zoabczysz, że musisz włączyć”… Taaaa…
Ja wychodzę z założenia, że dziecko nie jest “moją własnością”. Ono pojawia się i staje się częścią naszej rodziny, ja pomagam m dorosnąć i wejść w społeczeństwo…nigdy nie była typem osoby wydającym opinie na temat cudzego rodzicielstwa i pewnie dlatego sama nie lubię, kiedy ktoś się wtrąca w wychowanie moich dzieci:)
Wtrącanie się w wychowanie to jedno, a co innego stawianie się w pozycji wyższości 😉
Rola rodzica jest rudna, bo nikt nie prowadzi kursów “jak być dobrym rodzicem”. To wszystko jest intuicyjne i zwykle z dobrymi intencjami.
Ważne, aby intencje starać się przekuć w czyn 🙂
temat, który poruszyłaś jest bardzo ciekawy. I tak samo jak ciekawy, tak bardzo trudny. Bo mimo wszystko jest tak, że jak czegoś doświadczasz bezpośrednio, to znasz to lepiej. Na szczęście istnieje coś takiego jak empatia 🙂 Pozdrawiam
To prawda, ale czy chirurg kardiolog musi mieć zawał, żeby dobrze go zoperować? 😉
Miałabyś prawo się wypowiadać. Nie trzeba mieć własnego dziecka, żeby widzieć, że innym dzieje się krzywda. Do tego trzeba empatii i serca!
Ale wielu osobom brakuje odwagi…